niedziela, 31 lipca 2016

szybki update

To lato dzieje się w sposób zupełnie nieoczekiwany. Miałam w tym momencie być bogata, podróżować po Irlandii i spędzić w Anglii kilka dni, przed powrotem do Pragi. Tymczasem jestem spłukana, odwiedzam jutro Galway i Klify Moheru we wtorek, w czwartek lecę do Manchesteru, gdzie będę oszczędzała ile wlezie. Wrócę do Pragi na kilka dni, a potem spędzę tydzień we Włoszech, gdzie będę uczyła, i wracam do Pragi. Miałam być w tym momencie szczupła, umieć przebiec 5km non stop i kompletnie oczyszczona z wszelkiego cukru w moim ciele. Po cichu liczyłam też, że zostanie mi zaproponowana praca na stałe. Walizka miała być wypełniona zupełnie nowymi ubraniami i butami, na twarzy miał być przyklejony uśmiech, a w ramionach szczęśliwy chłopak. Cóż, po raz kolejny życie miało inne plany.

niedziela, 24 lipca 2016

wakacyjna depresja

To lato miałoby być najlepszym w historii. Przyjechałam do miasta, które zawsze chciałam zobaczyć. Przyjechałam tu, zdecydowałam się na rozłąkę z chłopakiem, żeby zarobić fajne pieniądze i pozwiedzać Irlandię z moim ulubionym towarzyszem podróży. Po wszystkim, miałam pojechać w miejsce, gdzie jestem lubiana za to kim jestem i ludzie cieszą się na mój widok. Tam miałam pozwiedzać kolejne miejsca i pojechać do mojego ukochanego Londynu i powłóczyć się po nim kilka dnia. Potem szybki wypad do Pragi, przepakowanie walizki i tydzień we Włoszech z zahaczeniem o Wenecję.
Niestety, okazuje się, że nie załatwiłam sobie numeru identyfikacyjnego, a zatem moja szkoła mi nie zapłaci dopóki go nie zdobędę. Oznacza to tylko kilka dni w Irlandii, w najtańszym z możliwych hostelu, a Anglię zobaczę tylko z rodzicami Dave'a. O Londynie mogę zapomnieć.
I najgorsze jest to, że zamiast cieszyć się, że zobaczę moją miłość za 5 dni, ja się smucę, bo nie mogę dać mu takich wakacji, jakie zaplanowałam. I serce mi się kraja.