niedziela, 23 kwietnia 2017

Academic Manager

Wracam do mojego ukochanego Londynu. Nie było mnie tam 4 lata i tęsknię za nim okropnie.
Ale to nie wszystko.
Dostałam pracę jako Academic Manager, czyli dyrektorka. Będę 'zarządzała' grupą 10 nauczycieli: pomagała im, obserwowała ich, robiła dla nich wykłady a także strofowała w razie problemów. Do tego będę musiała dopilnować, żeby każdy wiedział co robi, zapisywała uczniów do grup oraz będę łącznikiem pomiędzy nauczycielami a szefami.
Ta praca to spełnienie moich marzeń oraz pomysł na przyszłość. A także przerwa od nauczania i szansa nauczenia się czegoś nowego.
Niestety, nie znam tej szkoły, nigdy dla niej nie pracowałam, więc nie wiem, czego się spodziewać. W prawie wszystkich szkołach, w jakich pracowałam, był asystent, więc dyrektor nie miał aż tak dużo obowiązków. Ale jestem dobrej myśli i wierzę, że będzie dobrze!

niedziela, 26 marca 2017

kariera na Instagramie?

Wymyśliłam sobie, że chciałabym rozpocząć karierę na Instagramie. Stwierdziłam, że to łatwy sposób na zarobienie kilku groszy, dostanie jakiś freebies czy darmowy nocleg. No i to przecież nie może być trudne? Wrzucam zdjęcie, piszę jakiś tam podpis, dodaję hashtagi. Potem wchodzę na inne profile, komentuję i już jestem zauważona. Bułka z masłem co? Tylko dlaczego po 4 miesiącach nadal nie przekroczyłam 400 followersów a moje zdjęcia mają około 100 lajków? Googluję, szukam odpowiedzi, wdrażam je w życie. Nadal nic. Codziennie spędzam coraz więcej czasu, komentuję więcej, klikam "lubię' częściej, odpisuję na każdy komentarz. Wstaję coraz wcześniej wcześniej, wykorzystuję każdy moment w klasie, żeby sprawdzić, czy coś się zmieniło. Frustracja wzrasta. Zanudzam już nawet swoich znajomych pytaniami, co jest nie tak z moimi zdjęciami. Piszę posty na ten temat pod zdjęciami. Piszę do nieznajomych, którzy osiągnęli instagramowy sukces, żeby zdradzili mi swoje sekrety. I po co to wszystko? Czy miarą mojego talentu są lajki?

czwartek, 19 stycznia 2017

kasa kasa i po kasie...

Każdy z nas ma jakieś tam pieniądze. I każdy przeznacza ją na inne cele. Jedni zbierają na mieszkanie, inni spłacają kredyt, ktoś kupuje markowe ciuchy, ktoś najnowsze sprzęty Apple'a, a jeszcze inni inwestują w podróże. Który z tych sposobów jest najlepszy? Żaden i wszystkie jednocześnie. Znajdź to, co sprawia Ci szczęście, coś, co powoduje u Ciebie szybsze bicie serca, a na samą myśl o tym się uśmiechasz, i wydawaj na to pieniądze. Nie daj sobie wmówić, że powinno się kupić to czy tamto, albo że nie wypada wydawać całej kasy na coś. Ja długo z tym walczyłam, najpierw ze sobą, bo przecież lubię ubrania i dobrze zjeść, a przecież powinnam też pomyśleć o własnym mieszkaniu i samochodzie, potem z Mamą, która zawsze była tą rozsądniejszą z nas. Aż w końcu zrozumiałam, że to jednak podróże to to czego nikt mi nie odbierze, coś, co zawsze pamiętam i coś, co sprawia, że czuję, że żyję. I owszem, jest styczeń, a ja jestem spłukana, ale mam wycieczki zaplanowane i wykupione na każdy miesiąc aż do maja i właśnie staram się o pracę na wakacje w kolejnym miejscu marzeń. I o to właśnie chodzi.