W życiu każdego chyba nauczyciela zdarzają się niezadowoleni rodzice, nieporozumienia i inne wersje wydarzeń. Tak też zdarzyło się w moim. Pewnego razu zdenerwowałam się trochę za bardzo, zachowałam się nie do końca poprawnie, a mój uczeń zrozumiał to inaczej niż planowałam, co zaowocowało matką grożącą mi lub szkole pozwem i moim spotkaniem z koordynatorem akademickim i dyrektorką szkoły.
Powiedziałam jak było, przyznałam się do błędu, ale zaprzeczyłam wersji ucznia. Oni poszli zapytać pozostałych uczniów o wersję wydarzeń, która pokrywała się z moimi. Mieli kilka uwag, przede wszystkim różnice kulturowe zostały zauważone, ale nie chcieli zmiany nauczyciela. Po kolejnej rozmowy z mamą ucznia, ta zgodziła się przyjąć moją wersję wydarzeń i nawet nie chciała osobistych przeprosin, ale poprosiła o moją szczerą rozmowę z jej synem, abyśmy mogli sobie wyjaśnić wszystkie problemy (to jest mój najtrudniejszy uczeń i czuje, że się na niego uwzięłam - według mnie jest to zrozumiałe skoro tylko on utrudnia mi życie). Na koniec spotkania z moimi szefami dostałam pokrzepiające słowa, porady i ... przytulańca.
Nie zgadzam się z wieloma rzeczami i sposobem, w jakim Brazylijczycy radzą sobie z problemami, ale uważam, że ta sytuacja była przeprowadzona w sposób cudowny. I za tym będę na pewno tęsknić.
W imieniu "niefejbukowej" części Rodziny: Dziadek, Wanda, Alek i ja-
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego!!!