Dzisiaj będzie bardzo kontrowersyjnie. Nie będzie owijania w bawełnę, nie będzie upiększania rzeczywistości. Będzie bardzo subiektywnie i będą to odczucia kilku gringosów, którzy mieli okazję mieszkać w Brazylii i poznać Brazylijczyków. Nie ma tu opinii innych Brazylijczyków i nie twierdzę, że 100% populacji brazylijskiej tacy są. Jedynie wszyscy, których spotkałam ja i moi znajomi.
Brazylijczycy są we wszystkim bardzo powierzchowni. Kult ciała, kult selfie (zawsze z szerokimi uśmiechami niezależnie od nastroju, zawsze w pozycji idealnie podkreślającej wdzięki i ukrywające usterki), kult chwalenia się swoim życiem. Związki, w których będąc z kimś mówisz jak bardzo ją/go kochasz i jak bardzo jest wyjątkowy, aby potem przespać się z kimś innym, albo otwarcie poprosić o otwarty związek, bo zobowiązanie się nie jest dla ciebie. Pogoń za rodziną i dziećmi, nieważne z kim, byleby mieć męża, który dobrze wychodzi na zdjęciach. Siedzenie w pracy po kilka godzin dziennie, wisząc na telefonie lub siedząc na spotkaniach, które ciągną się w nieskończoność, a które nic tak naprawdę nie wnoszą. Szkoły, które kładą większy nacisk na to, co widzą rodzice niż na faktyczną edukację. Ludzie, którzy obiecują spotkania, wydarzenia i wyjścia, ale nigdy nie piszą albo nawet nie przychodzą na umówione spotkania. 'Przyjaciele', którzy chcą spędzać z tobą czas tylko kiedy masz dobry humor i tylko kiedy nie mają innych, lepszych planów. Ludzie, którzy uśmiechają się do ciebie i są niesamowicie mili, żeby potem obgadać cię za twoimi plecami. Rodziny, które z miłości nie pozwalają ci spełniać twoich marzeń i próbują kontrolować twoje życie.
Tak, wiem, że to ostre słowa. Nie, nie uważam, że przesadzam.
Cześć Marysiu:)
OdpowiedzUsuńZmień słówko "Brazylijczycy" na "Polacy" :) i przygotuj się na powrót:)
Z pozdrowieniami
Ciocia:)