Sao Paolo jest wedlug mnie najbardziej europejskim miastem w Brazylii. Dlatego troszke szokiem byl dla mnie widok Sao Luis na polnocy Brazylii. Sao Luis to stolica jednego z naujbozszych regionow w Brazylii. I ta biede widac na kazdym kroku.
Do Sao Luis pojechalam nieprzygotowana. Znalam znazwe hostelu i adres, ale nie wiedzialam, jak tam dojechac. Wiedzialam, ze zeby dostac sie na Lencois musze dojechac do Barreinhas, ale nie wiedzialam, jak tego dokonac.
Na szczescie juz od samego poczatku przesladowalo mnie szczescie. W autobusie z lotniska poznalam pare z Sao Paolo, ktora jechala do tego samego hostelu. Oni pytali o droge i nawigowali mnie w miescie, wiec dojechalam bez problemu. I od razu w pokoju poznalam inna Brazylijke z Sao Paolo. Pogadalysmy sie i juz narodzila sie przyjazn. To ona powiedziala mi, ze powinnam jechac do innego miasta, bo tam ladniej i taniej i sa laguny. Ustalilysmy, ze od teraz bedziemy trzymac sie razem.
A zatem zarezerowala nam miejsce w vanie, ktory wyruszal o 2 w nocy. O drugiej podjechalo auto, ktore poprzewozilo nas po calym miescie zgarniajac jeszcze dwie inne osoby. W koncu dotarlismy do vana, ktory niestety nie byl niczym, czego sie spodziewalam. twarde fotele, ktore sie nie klada, brak amortyzacji i glosne towarzystwo totalnie uniemozliwilo tak potrzebny sen. Okolo 6 dojechalismy na parking, gdzie mielismy sie przesiasc na pick upy. To takie dosc spore auta, ktore maja za naczepie zamontowane fotele i dach. Okazuje sie, ze Santo Amaro jest po prostu posrodu pustyni i nie ma tak drog, wiec trzeba tam dojechac specjalnym autem z duzymi kolami. Ja poszlam do przodu, do srodka auta a ze mna zamiast Cynthii przyszedl jakis pan. Nie umialam zrozumiec, o czym panowie do mnie mowili i bylam tak zmeczona, ze mialam halucynacje. Co chwile mi sie wydawalo, ze zamiast korzenia jest przede mna pies, a zamiast drzewa - panie.
W koncu doejchalysmy na miejsce. Nie mialysmy zarezerwowanego hotelu, wiec musialasmy jechac od hotelou do hotelu i pytac o cene. W koncu znalazysmy dom z takimi jakby barakami, gdzie cena byla bardzo przyzwoita. I kiedy juz myslalam, ze sie nareszcie poloze okazalo sie, ze wlasciciel tego hotelu wyrusza wlasnie na calodniowa wycieczke po Lencois, wiec szybko sie przebralysmy i pojechalysmy koejnym pick-upem.
Coz moge powiedziec? To zdecydowanie najpiekniejsze miejsce, jakie w zyciu widzialam. Bialy piasek i niebieskie laguny. Ludzie, z ktorymi tam bylam mowili po angielsku, a jedna nawet po slasku! Kiedy w koncyu dostalam sie na gore auta, zeby moc robic milion zdjec, auto wjechalo w dziure i tak podskoczylam na siedzeniu, ze wyladowalam z ogromnym siniakiem na posladku. Kierowca zatrzymywal sie od czasu do czasu, zebysmy mogli poplywac, pochodzic i porobic zdjecia. Potem przerwa na lunch i znowu pustynia, zeby zobaczyc zachod slonca. Nastepnego dnia pojechalam znowu do Sao Luis, skad udalam sie do Fortalezy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz