Ten tydzień był dla mnie wzruszający. W końcu miałam czas na porozmawianie z osobami, z którymi strasznie chciałam porozmawiać i choć nie były to wszystkie osoby za którymi tęsknię, te rozmowy sprowokowały mnie do napisania tego postu.
Spotykam w życiu wielu ludzi. Z wieloma ludźmi dogaduję się wspaniale i z wieloma ludźmi chciałabym spotkać się ponownie. Wierzę, że nieważne jak długo nie mamy kontaktu, kontakt ten jest zawsze do odnowienia. Chciałabym, żeby ludzie nie wahali się pisać do mnie, bo nie wypada, bo dawno nie pisali, bo mnie nie znają za dobrze, bo bla i bla i bla, Wydaje mi się, że gdziekolwiek jestem i kogokolwiek spotykam zostawiam po sobie wspomnienia, ślad.
Ale mam też kilka specjalnych osób. Osób, którym mogę powiedzieć wszystko i które mogą mi powiedzieć wszystko. Osób, które cieszą się moim szczęściem najszczerzej jak tylko się da i ja cieszę się z nimi tak samo mocno. Choć nie kontaktuję się z nimi tak często jak powinnam, wiem, że mogę zawsze napisać, zawsze zadzwonić, i moja wiadomość i mój głos będą zawsze tak samo cieszyły. Mogę być od nich oddalona o setki, tysiące kilometrów, ale uczucia nie wygasają. I za to kocham moich przyjaciół. I dziękuję Wam z całego serca, że jesteście. Doceniam i kocham Was!
niedziela, 30 listopada 2014
czwartek, 27 listopada 2014
sny
Jestem przekonana, że mój umysł nie nadąża za moim życiem. Praktycznie każdy z moich snów mi to udowadnia. Ludzie, miejsca, wydarzenia, wszystkie są ze sobą pomieszane i nie mają sensu. Ludzie, których nie widziałam od lat, nagle stają się moimi najlepszymi przyjaciółmi. Byli chłopacy wcale nie są byli i mają się wspaniale. A to wszystko dzieje się w miejscach, które z tymi ludźmi nie mają nic wspólnego. I tak mój tata wiezie mnie samochodem do dentysty w Moskwie. A mój były chłopak (były, były, były) leży ze mną na plaży w Brazylii. Czy to oznacza, że jestem niedorozwinięta?
środa, 26 listopada 2014
sobota, 22 listopada 2014
Moskwa nie odpuszcza
W
tygodniu, myślę, że nie mogę się już doczekać wyjazdu, nawet wyjazd do Polski
wydaje się być bardziej ekscytujący niż Moskwa. Ale gdy przychodzi weekend,
spędzam idealny dzień i wiem, że Moskwa nie da mi odejść bez walki.
W
końcu słoneczny dzień, temperatura w okolicach zera. Wybieramy się na spacer po
moim ulubionym parku, który w lecie tętni życiem i młodzieżą na deskach, hulajnogach
i rolkach. W każdą letnią sobotę czy niedzielę nie mogę wyprzeć porównań z
Southbank w Londynie, które notabene jest tam moim ulubionym miejscem. W zimie nie
ma już ludzi leżących na kocach, opalających się na najwygodniejszych ławkach
świata, wpatrujących się w rzekę Moskwę, wolno przechadzających się i
patrzących na rzeźby lub pluskających się w fontannach tryskających z chodnika.
Ale nadal jest pięknie, nadal jest ciekawie i nadal jest nowocześnie, tak
zupełnie nie-moskiewsko, gdzie tradycja i zabytki lub socjalistyczne budynki stanowią
większość krajobrazu. Pierwszy przystanek to malutka restauracja z chińskimi
noodles. Z widokiem na rzekę i ogromnym pomnikiem cara Piotra, która jest przez
Moskwiczan znienawidzona, a którą ja osobiście bardzo lubię. Mniam mniam. Potem
udajemy się do mojej zdecydowanie ulubionej mini dzielnicy. Znajduje się ona na
wyspie i jest to zbiór budynków z czerwonej cegły, zbudowana wokół fabryki
czekolady, Czerwony Październik. Tam znajduje się galeria fotografii, kilka
zdecydowanie za drogich klubów i restauracji i nasz kolejny przystanek,
kawiarnia z pączkami. Mniam mniam. Po wyjściu zaczyna się już ściemniać i po
wejściu na most rozpościera się widok z jednej strony na rzekę, pomnik Piotra i
fabrykę, a z drugiej na Kreml. A przed nami największy kościół w Moskwie, zwany
kościołem Pussy Riot, bo właśnie tam tańczyły one na ołtarzu i tam zostały
aresztowane, lub po prostu Kościół Chrystusa Zbawiciela. Spacer kończymy na
Placu Czerwonym.
Myślę,
że mam już plan na poniedziałkowy wieczór, tym razem wezmę koniecznie aparat. A
jutro kino i trzecia część Igrzysk Śmierć. Jestem absolutnie zauroczona i
wciągnięta w te filmy. Dodatkowo dałam się wciągnąć w Stieg Larsson-obsession i
po pochłonięciu pierwszej książki, nie mogę oderwać się od drugiej, nawet
podczas randki.
czwartek, 20 listopada 2014
nie jest źle
No dobrze, myśląc trochę więcej dochodzę do wniosku, że wcale tak źle nie jest. Mam tutaj ludzi, na których mogę polegać. Mieszkam z moją ulubioną osobą w Moskwie i miło jest wracać do domu d osoby, którą naprawdę obchodzi twój dzień. Wiem, gdzie załatwiać sprawy, jak opłacić telefon, internet, gdzie kupić igłę, a gdzie naprawić komputer. Rozumiem większość z tego, co jest do mnie mówione. Mam super uczniów, większość z nich, z którymi nie mam jakiś większych problemów. Mam pieniądze, nie muszę się martwić, czy wystarczą m do końca miesiąca i nawet daję radę troszkę oszczędzić. A przede wszystkim, jadę do Brazylii za dwa miesiące.
Tylko że polska kawa mi się skończyła :(
Tylko że polska kawa mi się skończyła :(
wtorek, 18 listopada 2014
na pozytywnej stopie
Tak mi się głupio zrobiło po wejściu na mojego bloga dzisiaj i przeczytaniu ostatniej notki, że postanowiłam jak najszybciej napisać coś nowego. Skupiam się na dobrych chwilach, jako że zostało mi tylko 6 tygodni w Moskwie. Staram się dużo robić i pomimo zabiegania i natłoku pracy, nadal znajdować czas na drobne przyjemności. Uczę się portugalskiego, cieszę się Dave'm, chodzę na wystawy Salvadora Dali i warsztaty, które mnie motywują, wymyślam śmieszne ćwiczenia dla moich uczniów, rozmawiam z ludźmi i dużo się śmieję. Choć Rosja nie jest krajem, w którym chcę zostać, muszę pamiętać, że jestem w podróży, a przecież dla mnie nie ma w życiu nic piękniejszego niż podróżowanie. A jeśli do tego kocha się kogoś z wzajemnością to czego chcieć w życiu więcej?
wtorek, 4 listopada 2014
nocna wizyta w muzeum
Galeria Tretyakov: zdjęcie znalezione w internecie |
poniedziałek, 3 listopada 2014
nie jest dobrze
Obawiam się brzmieć jak zdarta płyta, bo jestem pewna, że już o tym wszystkim wspominałam. Ale muszę si wygadać. Znowu.
Mam teraz jakąś chroniczną depresję, nie mam ochoty na nic i nic mi się nie podoba. Nie chcę wydawać pieniędzy, więc niewiele przyjemnych rzeczy zostało mi do robienia. Kiedy w końcu zaplanuję sobie turystyczną atrakcję na weekend to rozchorowuję się tak bardzo, że nie mogę się ruszyć. Placu Czerwonego nie widziałam już ze 3-4 miesiące. Ograniczam swoje życie do pracy i mieszkania i próbuję znaleźć coraz to więcej lekcji i uczniów. Śnię o Brazylii i budzę się rozczarowana widząc śnieg za oknem. Nawet perspektywa wyjazdu do Warszawy, aby załatwić urzędowe formalności jest dla mnie bardziej fascynująca niż przebywanie w Moskwie. Mogłabym wymienić z 10 miejsc, które są piękne, interesujące i warte zobaczenia o każdej porze roku, ale nie pojadę tam, bo stwierdzam, że będzie mi za zimno i lepiej skupić się na przygotowaniu lekcji. Czas przecieka mi przez palce, oszczędności gromadzą się zbyt wolno, a niechęć do życia i do siebie rosną w zawrotnym tempie. I tak mi strasznie głupio, że znowu narzekam.
Mam teraz jakąś chroniczną depresję, nie mam ochoty na nic i nic mi się nie podoba. Nie chcę wydawać pieniędzy, więc niewiele przyjemnych rzeczy zostało mi do robienia. Kiedy w końcu zaplanuję sobie turystyczną atrakcję na weekend to rozchorowuję się tak bardzo, że nie mogę się ruszyć. Placu Czerwonego nie widziałam już ze 3-4 miesiące. Ograniczam swoje życie do pracy i mieszkania i próbuję znaleźć coraz to więcej lekcji i uczniów. Śnię o Brazylii i budzę się rozczarowana widząc śnieg za oknem. Nawet perspektywa wyjazdu do Warszawy, aby załatwić urzędowe formalności jest dla mnie bardziej fascynująca niż przebywanie w Moskwie. Mogłabym wymienić z 10 miejsc, które są piękne, interesujące i warte zobaczenia o każdej porze roku, ale nie pojadę tam, bo stwierdzam, że będzie mi za zimno i lepiej skupić się na przygotowaniu lekcji. Czas przecieka mi przez palce, oszczędności gromadzą się zbyt wolno, a niechęć do życia i do siebie rosną w zawrotnym tempie. I tak mi strasznie głupio, że znowu narzekam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)