niedziela, 26 października 2014
jakoś leci
Minęły dwa tygodnie od powrotu, a ja jestem już w pracy na 100% i już robię kolejne plany wyjazdowe. Typowa Marysia. Za dokładnie dwa miesiące o tej porze będę spędzała swój ostatni wieczór w Moskwie. Pomimo tego, że czas się kurczy, siedzę w domu i nigdzie się nie ruszam, a aparat się kurzy. Za zimno, za szaro, za samotnie. Strasznie się cieszy na przyjazd do Polski, jeszcze kilka miesięcy temu nie wiedziałam, że w ogóle przyjadę, teraz cieszę się, że jednak się tak ułożyło. Dave przylatuje ze mną i zamierzam mu pokazać jak najwięcej się da, ale jednocześnie dać mu okazję poznać moją rodzinę i moje miasto. Planuję już co zjem, gdzie pójdę, gdzie zrobię zakupy i z kim się spotkam. Dlatego tak mi teraz niefajnie w Moskwie. Dłuży mi się, nuży mnie i drażni jak nigdy wcześniej. Spędzam obłąkaną ilość czasu z Dave'm i za każdym razem dowiaduję się o nim czegoś nowego. I strasznie martwię się o pieniądze. Chciałabym przywieźć jakąś porządną sumę, ale nie zarabiam tu wcale aż tak dużo, a oszczędności mi się skurczyły choć nie kupiłam sobie nic co zaplanowałam. Martwi mnie to, bo chciałabym mieć ze sobą dużo pieniędzy, żeby móc podróżować po Ameryce Południowej i przyjechać do Europy w lipcu. No to tak. Jakoś leci.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz